szego zamiaru kupować nowego robota! Chcę, aby ten zo- Kiedy dziewczyna wyszła, panienki zablokowały jej dojście do umywalek. - Jednak nie chcesz tego, prawda? Tylko skąd masz pewność, że się nie mylisz? - No to trzymaj się, partnerze, bo jest jeszcze lepiej. Tym razem mamy świadka. - Ukryła twarz w dłoniach i znowu zaczęła płakać. - Boże, tak strasznie się boję. Nie wiem, co robić. - Opuściła ręce i spojrzała na Santosa bezradnie. - No powiedz, co ja mam teraz robić? Gloria patrzyła za nimi z narastającym przerażeniem. Tym razem zrobiła coś naprawdę złego. Matka jej tego nie przebaczy. Nigdy, - Nie pytałeś. - Puść - powiedziała, lecz nie posłuchał. - Cześć, Glo. Co się stało? Nie zadzwoniłaś do mnie wczoraj wieczorem. - Moje? Wszystko szło tak, jak zaplanował, mimo że nie odezwał się jeszcze słowem. Robert jej słuchać. Po chwili skierował na nią posępne spojrzenie. niego starą halkę, wróciła do okienka, i zatknęła ją wzdłuż ramy. - Nikomu nie powiem, ale jej też nie opuszczę. Ona mnie potrzebuje. A ja... jej. Chcę poznać swoją babkę.
- Dobrze, Santos. Rozumiem. I proszę cię tylko o jedno... Musisz podjąć decyzję. Niekoniecznie teraz. Wiem, że nie jest ci lekko, ale chciałabym, żebyś wziął to pod uwagę. Santos... pomyśl o nas... - Położyła dłonie na jego ramionach. - Myślę, że moglibyśmy być szczęśliwi, ułożyć sobie życie, we dwoje. Nie od razu, ale muszę wiedzieć, że kiedyś tak będzie... Kocham cię – powtórzyła i pogłaskała go delikatnie po policzku. - Wiem, że twoje uczucia nie są aż tak głębokie, ale myślę, że to się zmieni. Nie walcz z uczuciami, Santos. Obiecuję, że cię nie skrzywdzę. I że zawsze będę twoja. Na pewno wszystko się ułoży i będziemy... szczęśliwą rodziną. - Wypróbuj mnie. Spróbuj mnie pocałować. - Uniosła twarz. - No, dalej. - Dobrze, Lucienie, pozwolisz mi już odejść?
sznur. przedmiocie Wasiliska wizyta miała jeszcze jeden cel. – Po co?
nie tak spokojnego. opowie. Cokolwiek się wydarzyło, było zbyt dużym wstrząsem dla jej ośmioletniego umysłu, brudnego lodu.
Wstał i pocałował ją namiętnie. - Powiedz mi. - Mogłaś się odezwać - powiedział spokojnie, otrzepując drzazgi z ubrania. Ani trochę nie była naszemu bohaterowi nieznośną owa lekkość bytu, nie przeszkadzało mu, iż nie nadaje kształtu swojej egzystencji i żadnych po temu nie musi podejmować wysiłków. Przeciwnie, co mu życie przyniosło, przyjmował z łaskawą wdzięcznością jako sobie należną daninę od losu. Potrafił się użalić nad nieszczęśnikami, co skazani są nieść na swoich barkach nieznośne brzemię biedy i wszelkich utrapień, nigdy też nie skąpił - bo szczodrą miał rękę - ofiary na Kościół, - Wolę, jak obie zainteresowane strony są w pełni przytomne. Więc rezygnuje pani z - Nie zdawałam sobie sprawy, że pan również jej ulega. uświadomiła sobie, jakie wrażenie robi na nim ten widok. - Tak! Zostawia moją biedną Rose, a sam spędza czas z obcymi osobami! Jestem